Dn. 14 czerwca r. b. zmarł w Warszawie ś.p. Aleksander Smaczniński, literat i publicysta.
Urodzony w r. 1845 w Piotrkowie, jako syn Wincentego znanego zaszczytnie pedagoga, długoletniego dyrektora gimnazjum tamtejszego, a później wizytatora szkół za kuratorji Muchanowa, Aleksander Smaczniński kształcił się w Warszawie, gdzie ukończył gimnazjum, po czym wyjechał za granicy na studia rolnicze w Hochenheim. Rychło jednak powrócił do kraju, aby wziąć udział w powstaniu 1863 r. Po upadku powstania znalazł się na emigracji. Tęsknota jednak i poczucie obowiązków narodowych zmusiły go do powrotu. Dwukrotnie aresztowany i wieziony za uczestnictwo w wypadkach 1863 r., odzyskawszy wreszcie wolność i prawo mieszkania w kraju, osiadł na własnym kawałku ziemi, w Sacinie, w pow. rawskim. Niepowodzenia jednak zmusiły go do szukania pracy na innym polu.
Przeniósłszy się do Warszawy w r. 1889, rozpoczął tu pracę publicystyczną i literacką.
Artykuły jego, zamieszczane niemal wyłącznie w Tygodniku mód i powieści, którego przez lat 16 był redaktorem, odznaczały się zawsze szlachetnością myśli, głębokością i niezależnością sądu, ale szerszemu ogółowi, ze względu, że drukowane były w piśmie niezbyt poczytnym, mało były znane.
Nie ograniczał się jednak Smaczniński wyczerpującą pracą publicystyczną. Tworzył także powieści, nowele i opowiadania, pisane żywo i zajmująco.
Ogłoszone oddzielnie jego utwory: „Zbłąkani," „W wieku," „Na dnie otchłani" „Samodzielna," „Nowele" i dwa tomy „Wspomnień" zostały dobrze przyjęte przez krytykę. Ostatnią jego pracą są opowiadania więzienne p. t. "Z za kraty" Oparte na obserwacji bezpośredniej, wzięte wprost z życia, z tego, co autor sam przeszedł podczas dwukrotnej utraty wolności, mają one charakter dokumentów, tym cenniejszych, iż dotyczą przeszłości, którą wypadki lat ostatnich odsunęły już od nas ostatecznie, przynosząc nowe wrażenia, zacierające trądycję pokolenia poprzedniego.
Smaczniński był tego pokolenia przedstawicielem typowym. W pogromie nie stracił swoich idei, ale niósł je do końca, pielęgnując we własnej duszy i starając się najgłębsze ukochania swojego czystego i szlachetnego serca szczepić wśród młodszych, których był przyjacielem, mimo znacznej różnicy wieku.